http://kopalniawiedzy.pl/samookaleczanie-ciecie-przypalanie-mechanizm-obronny-lek-bol-emocjonalny-poczucie-kontroli-Patti-i-Peter-Adlerowie-13863.html
,,Całkowicie funkcjonalne życie"... Pytanie na jak długo i w jakim stopniu. Zapewne i tu występuje podobieństwo do alkoholików i narkomanów- ,,samookaleczającym się" zostaje się na całe życie.
Zgadzam się z tym, że samookaleczanie się początkowo jest mechanizmem obronnym, daje ukojenie i poczucie kontroli nad własnym ciałem, rekompensując tym brak kontroli nad umysłem. Sprawia, że ból psychiczny można przelać na coś mniej abstrakcyjnego, bardziej namacalnego, czyli na ciało. Jednak to tylko pozory. Pierwotne poczucie, że jest się nareszcie jest się panem własnego życia, zmienia się i człowiek staje się niewolnikiem uzależnienia. Nie może sobie poradzić z najmniejszym problemem bez odzwierciedlenia go na skórze. A co, gdy zaczyna brakować miejsca? Bo to nie tak, że ,,ciało się ostatecznie leczy". Według mnie użyte tu wyrażenie jest źle sformułowane. Ciało się nie leczy, ono się tylko goi. Jednak blizny nie znikają, zostają na długie lata, przypominając o bólu emocjonalnym, który skłonił do zadania sobie bólu fizycznego. Niemałe zaskoczenie wywołało u mnie zdanie: ,,(...)[samookaleczanie]zapewnia kilka korzyści: nie jest nielegalne, nie uzależnia, nie krzywdzi innych, a ciało się ostatecznie leczy". Faktycznie, nie jest nielegalne, ale z pozostałymi twierdzeniami nie mogę się zgodzić. Ostatnie już skomentowałam, teraz pozwolę sobie na rozważenie dwóch pozostałych. Tak, jak już napisałam wcześniej, samookaleczanie uzależnia, tak jak każda inna forma autodestrukcji. Tak, jak wszystko, co daje nam poczucie poprawy rzeczywistości (alkohol, narkotyki). Poczucie kontroli i ulga, którą odczuwa się po wizualizacji bólu, tworzą pozytywne wrażenia. Dlatego, dla poprawy stanu psychiki, człowiek robi to coraz częściej, na coraz większą skalę. I nie potrafi przestać. Potem okalecza się, bo musi. Jeśli chodzi o stwierdzenie, że ,,samookaleczanie nie krzywdzi innych" to owszem, nie w sensie fizycznym. Ale psychicznie rani bliskich tak samo, jak nadużywanie alkoholu, stosowanie narkotyków itp. Można tłumaczyć to tym, że inni ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że ktoś w ich otoczeniu okalecza się. Jednak wcześniej czy później pojawiają się świadczące o tym sygnały. Rodzina, przyjaciele cierpią tak samo, jak w przypadku innych uzależnień.
Na koniec chciałam podkreślić, że grupy wsparcia i fora są potrzebne w przypadku samookaleczania się po to, aby poczuć, że nie jest się samym na świecie, że są osoby, które rozumieją, które mają ten sam problem. Ważne jednak, aby nie skończyło się na tym, że samookaleczający się podają sobie sposoby na coraz wymyślniejsze zadawanie sobie bólu lub na ukrywanie problemu przed bliskimi...
Bardzo ciekawe.Będziesz dobrym psychologiem.Zapraszam na mojego bloga o tej tematyce: http://osamookaleczaniu.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń